skip to Main Content

Kiedy czujesz się odpowiedzialna/y za cały świat.

Czy często masz wrażenie, że jesteś “koniem pociągowym” każdej relacji? Że Ty jedyna inicjujesz większość spotkań towarzyskich, przypominasz partnerowi o urodzinach jego rodziców, pamiętasz o prezentach dla wszystkich znajomych? Wydaje Ci się, że gdyby nie Ty, to w domu nigdy nie byłoby cukru, mleka i kostki do WC, a dzieci zamiast obiadu jadłyby codziennie chipsy? Jak często się zdarza, że w pracy właśnie Ty dostajesz do rozwiązania zadanie, z którym “nikt inny sobie nie poradzi” i masz opinię tego, który to zrobi najlepiej? Satysfakcja może i spora, ale jakie koszty? Czy obok uczucia bycia potrzebnym, jesteś również zmęczony, zły i smutny? A kiedy coś się nie uda, poczucie winy i wstyd spędzają Ci sen z powiek na wiele tygodni? No bo jak mogłaś nawalić? W porządnym domu nie może przecież zabraknąć cukru…
Jeżeli jest Ci to znane, jeżeli często tak właśnie się czujesz, to proszę, zatrzymaj się na chwilę.

Być może fakt, że dźwigasz “w plecaku” tak wiele, bierzesz odpowiedzialność za innych, próbujesz mieć wszystko pod kontrolą, z czegoś jednak wynika? Być może wściekłość i frustracja to tylko wierzchołek emocjonalnej góry lodowej, a Twoje zaangażowanie i wewnętrzny imperatyw, że MUSISZ WSZYSTKO OGARNĄĆ, to pewien mechanizm, który wykształciłaś kiedyś, by przetrwać? I o ile wówczas to ratowało Ci życie, dzisiaj jednak skutecznie Ci je uprzykrza?

Jednym z powodów, dla których niektórzy borykają się z przytłoczeniem obowiązkami i brakiem wsparcia od innych – partnera, czy bliskich, a co za tym idzie – masą trudnych i nieprzyjemnych w przeżywaniu uczuć – może być nadmierna dorosłość kiedy powinni być po prostu dziećmi.
-“Popatrz jaka ona już samodzielna, 10 lat skończyła a potrafi usmażyć mielone dla całej rodziny!”
-”Jasiu to już w wieku 13 lat zarobił sobie na rower”
-”Nasza Ania taka jest dojrzała, że mogę z nią rozmawiać nawet o problemach w pracy”
-”Krzysztof to w czwartej klasie przeczytał już Ulisses’a, oby więcej takich uczniów”
Naprawdę? Czy to jest powód do dumy? Że dziecko zaczyna być “używane” (nie boję się tego słowa) do wspierania dorosłych? Angażuje się w emocjonalną, finansową, czy jakąkolwiek inną pomoc swoim opiekunom – rodzicom, sąsiadom, nauczycielom – która wykracza poza jego naturalne możliwości, związane z wiekiem i rozwojem psycho-fizycznym ? I pytanie kluczowe – DLACZEGO dziecko to robi?

Jeżeli byłeś tym dzieckiem, dzieckiem, które poza empatią, opiekuńczością, odpowiedzialnością, nauczyło się, że aby zasłużyć na podziw, miłość, akceptację bliskich, musi się napracować za 5 (a przynajmniej 2) dorosłych, to teraz ma prawo być Ci ciężko…
Każda sytuacja jest niepowtarzalna, każdy z nas ma inne predyspozycje, a na to gdzie jesteśmy dzisiaj wpływ ma droga, którą przebyliśmy wcześniej. Pogłębianie świadomości na temat źródeł naszych problemów, będzie więc indywidualnym i ciężkim do przewidzenia doświadczeniem, a to co spotkamy podczas tej wyprawy, może nas bardzo zaskoczyć. Niemniej, przy dobrym wsparciu terapeutycznym, wcale nie musi to trwać w nieskończoność. Rozmowa z terapeutą, często otwiera nam oczy na źródła naszego cierpienia. Czasem nie zdajemy sobie sprawy, że nasz obniżony nastrój, wybuchy furii, napięcie, mają dużo głębsze podłoże. I nie ma szans, abyśmy w pojedynkę, czy nawet z pomocą przyjaciół, znaleźli na wszystko odpowiedź. O przeżywaniu nie wspominając. Sama nigdy nie zadasz sobie bowiem tak wielu trudnych pytań, jakie Ci zada terapeuta. Jeżeli więc masz gotowość aby się temu bliżej przyjrzeć, nie musisz robić tego sama. My – terapeutki i terapeuci – jesteśmy po to, aby Ci w tej trudnej wędrówce towarzyszyć.

Dominika Riahi